Pierwsze dni nad morzem

Dzień dobry!

Wróciłam do świata żywych i w końcu wyspałam się we własnym łóżku. Wcale nie narzekam, tylko potrzebowałam więcej snu niż zwykle, bo ostatnie dni jak się pewnie domyślacie były bardziej intensywne niż zwykle. 

Zastanawiałam się jak podzielić wpisy, aby Was nie zanudzić, a wybranie kilkunastu zdjęć z ponad sześciuset to nie lada wyzwanie. A myślałam, że robiłam za mało zdjęć. 

No nic, przez najbliższy czas będą pojawiały się zdjęcia z wyjazdu. W końcu pamiątka musi zostać zapisana również w tym miejscu. Dzisiaj dzielę się zdjęciami z dwóch pierwszych dni, jak również opiszę pierwsze wrażenia. A potem zobaczymy!


Transport
Wybraliśmy podróż Polskim Busem. O wiele wcześniej udało nam się zakupić bilety. W dwie strony za całość zapłaciliśmy 56 zł, czyli bilet w jedną stronę za osobę kosztował 14 zł. Podróż do Gdańska trwała 5 i pół godziny, a powrót o godzinę mniej. Przyznaję, że zarówno jedna jak i druga droga zleciała mi bardzo szybko. No miałam co robić w autobusie. 

Nocleg
Tutaj już postawiliśmy na wygodę i lokalizację. Mieszkaliśmy w samym sercu gdańskiej Starówki. Płaciliśmy 80 zł za noc za jedną osobę. W apartamencie mieliśmy również kuchnię, więc mogliśmy gotować (robiliśmy samodzielnie tylko śniadania i czasami kolacje). Najważniejsza była łazienka i wygodne łózko, a raczej rozkładana sofa. No i widok z okna po prostu zachwycał.

Komunikacja miejska
Zainwestowaliśmy w bilety 72 - godzinne. Cena normalnego wynosi 46 zł, ulgowego 23 zł. Korzystając z tych biletów mogliśmy podróżować na terenie całego Trójmiasta i Wejherowa włączając w to SKM. Opcja bardzo wygodna - kasujesz raz i masz z głowy. 


Jeżeli zastanawiacie się, jakim to cudem droga mi zleciała szybko to już odpowiadam na to pytanie. Po prostu ogarniałam bloga -wiedziałam, że to ostatnia wolna chwila. Podczas wyjazdu skupiłam się jedynie na dodawaniu bardzo niewielkiej ilości Instastory (jak na liczbę miejsc, które zwiedziliśmy, to było tego na prawdę niewiele). 


Po samej podróży, zakwaterowaniu się i napełnieniu brzuszków wybraliśmy się nad morze. Nie znając topografii miasta wsiedliśmy w tramwaj numer 8 (stacja docelowa Stogi Plaża). No i dojechaliśmy nad samiuśkie morze (a raczej nad zatokę). 

 Tak jak wcześniej pisałam ostatni raz nad morzem byłam w podstawówce. Prawie nic nie pamiętałam i byłam podekscytowana samą podróżą. Pierwsze spotkanie z Bałtykiem było piękną chwilą, magiczną i nic więcej do szczęścia nie trzeba mi było niż wpatrywanie się w fale. 


Nie wierzę w to, co piszę, ale pogoda nam po prostu dopisała i mogłam chodzić na boso brzegiem morza - genialne uczucie! Woda wcale nie była zimna. Prawdziwy relaks - i nie byłam jedyna.

Krótko opisując, pierwszego dnia zaliczyliśmy wypad nad Bałtyk, no i wieczorny spacer uliczkami gdańskiej Starówki. Pierwsze wrażenie było pozytywne. Klimatyczne miejsce. 


Drugiego dnia zdecydowaliśmy się na podróż do Gdyni, a następnie do Sopotu. Nie będę się rozpisywała co zwiedzić, jak zwiedzić. Przyznam, że największe wrażenie zrobiło na mnie Akwarium Gdyńskie. Uwielbiam takie miejsca. Mój luby jako Biolog też podziela moje zainteresowanie, więc spędziliśmy tam bardzo miły czas.


W Sopocie nasze pierwsze kroki skierowaliśmy ku Molo. Nie wiem jak to miejsce jest skonstruowane, ale wiedzieliśmy jak iść i gdzie iść no i co najważniejsze - nie używaliśmy żadnej mapy.

Miejsce jest urocze, typowo turystyczne, ale jest w tym coś specjalnego i poruszającego.


Uwaga - może teraz zranię czyjeś uczucia, ale nie zrobił na mnie wrażenia krzywy domek. No dom, jak dom, a to że był pofalowany - no niech będzie. Właśnie dlatego nie robiłam jego zdjęcia. Może ja jakaś mało wrażliwa jestem na takie doznania estetyczne.


I żeby nie było - wstawiam moje zdjęcia. To znaczy są moje, ale wstawiam też zdjęcia na których jestem. Pozować nie umiem, ale chyba uśmiech widać i to jest najważniejsze.




Z Sopotu wróciliśmy do Gdańska na piechotę, idąc brzegiem morza do plaży Jelitkowo. Chodzenie po piasku męczy, ale na bosaka jest o wiele lepiej! Polecam wszystkim!
Poza tym z każdej plaży w Gdańsku jeżdżą tramwaje, więc bez problemu dostaliśmy się do samego Centrum.


Podsumowując - było pięknie. I nie umiem zebrać myśli, słów w całość. Za dużo wrażeń, za dużo rzeczy w głowie, za dużo pięknych wspomnień. 

Mam nadzieję, że zaakceptujecie to spamowanie zdjęciami przez najbliższe kilka dni. Czuję się wypoczęta i gotowa do działania.

Do napisania - pewnie już jutro :)


Popularne posty z tego bloga

Pierwsze urodziny bloga

Jesienne wspomnienia